wybór najlepszych prac konkursu Międzynarodowego Festiwalu Komiksu; autorzy: Seweryn Swacha & Robert Służały, Maciej Frołow, Kamil Kochański & Filip Myszkowski - Prawdziwa Historia Stworzenia Smerfetki, Wojciech Nawrot, Jiri Grus - Randez-Vous, Barnaba Majewski, Dennis Wojda & Krzysztof Gawronkiewicz - Krzesło w Piekle, Nikodem Cabała - Liberatus, Krzysztof Ostrowski - (...), Jerzy Szyłak & Rafał Gosieniecki, Sylwia Restecka, Radosław Karkulowski - Powrót Taty, Jacek Jacyno & Mariusz Matwiej - Zegar Ruszył, David Spacil, Olgierd Ciszak, Michał Lasota - Ławka, January Misiak, Konrad Grzegorzewicz; okładka: Tomasz Lew Leśniak (październik 2000, 100 stron, czarno biały, nakład 400 egzemplarzy plus 99 egzemplarzy wersja specjalna)
To miał być numer przełomowy. Dzięki moim zabiegom łódzka impreza komiksowa nabrała wreszcie międzynarodowego charakteru. Wynikiem tego było namówienie kierownika z ŁDeKu do poprawienia formy katalogu festiwalowego. Miał on mieć teraz powiększoną do 100 stron objętość oraz grubszą, lakierowaną okładkę z klejonym grzbietem. Natomiast prace konkursowe miały być wydrukowane na dobrej klasy papierze. Po tych zabiegach katalog przypominałby raczej artbook, niż zeszyt z rysunkami. W takiej formie byłby zapewne doskonałą wizytówką międzynarodowej imprezy.
Niestety, moje plany okazały się zbyt kosztowne dla kierownika. Bez mojej wiedzy zmienił on większość założeń projektu. Oszczędności zaczął od papieru. Zamiast materiału dobrej jakości kierownik wybrał zwykły papier offsetowy. Dzięki temu ciemniejsze elementy rysunków przebijają na drugą stronie. Okładka również została wydrukowana na tańszym papierze, a brak ochronnej warstwy lakieru sprawił, że kolory ścierają się z niej przy każdej okazji. O klejonym grzbiecie również mogłem pomarzyć. Ostatnim elementem oszczędności kierownika był wybór drukarni, której robotnicy mieli osobliwy stosunek do wykonywanej pracy.
Byłem zdruzgotany kiedy zobaczyłem efekt moich działań edytorskich. Postanowiłem, że nigdy więcej nie zajmę się podobnym projektem, jeśli nie będę miał wpływu na każdy etap przedsięwzięcia.
Kierownik z ŁDeKu nie lubił płacić współpracownikom. Wolał rozliczenia „w naturze”. Dlatego też wynagrodzeniem za moją pracę przy katalogu było 100 egzemplarzy tej publikacji. Szybko, jeszcze przed ostatecznym montażem, zabrałem z drukarni moją „pensję”. Materiały zaniosłem do innej drukarni, której pracownicy polakierowali okładkę i złożyli strony w grzbiet. W taki sposób powstało 99 egzemplarzy katalogu częściowo zgodnych z pierwotnym projektem...